Rozdział 3
Komentarze - baaardzooo proooszę! <3
Rozdział 3
- HERMIONA?! - usłyszały czyjś krzyk. Ginny od razu się spięła, widząc zbliżające się postacie, a Hermiona zmieszała.
- Ee.. cześć Harry, cześć Ron - przywitała się niezbyt entuzjastyczne brunetka, a Ginny coś wymamrotała.
- Cześć! Tak dawno się nie widzieliśmy! - zawołał Wybraniec, biorąc Hermionę w ramiona. To samo zrobił Ronald.
- Co tu robicie? - spytał po chwili.
- Zakupy do Hogwartu - wyjaśniła Hermiona, pokazując swoje torby.
- Rozumiem. Wracacie już? - spytał Harry.
- Tak. - Nie - powiedziały w tym samym momencie dziewczyny. Jednak Potter nie usłyszał, co powiedziała jego dziewczyna.
- To wspaniale. Idziesz z nami Ginny, prawda?
- Chyba tak - wymamrotała.
- To do zobaczenia Hermiono - zawołał uśmiechnięty Harry.
Ginny uśmiechnęła się smutno do przyjaciółki i powiedziała:
- Dzięki. Napiszę jutro do ciebie - i odeszła z chłopakami.
- Do zobaczenia. Będę czekać - zawołała za nią brutneka i samotnie udała się do wyjścia, gdzie po chwili można było usłyszeć trzask towarzyszący teleportacji.
- Hermionko, gdzie jesteś? - słyszała jego podekscytowany głos.
Przez małe szpary w szafie, dokładnie widziała zarys postaci wysokiego mężczyzny.
...przyśpieszony oddech
...bijące serce
- Nie bój się! Nic ci nie grozi... Hermionko! - uśmiech na jego twarzy nie schodził.
Odwrócił się, a spojrzenie zielonych oczu padło na małą szafę w przedpokoju.
- Tu się schowałaś? - podszedł do szafy, wyciągnął rękę, gdy nagle...
DRYYYŃ!
Budzik na jej szafce nocnej przeraźliwie zaczął dzwonić, tym samym wybudzając Hermionę z okropnego koszmaru. Miała ten sen dość często. Nie potrafiła zapomnieć o wydarzeniach sprzed 2 miesięcy. Do tego dnia, wzbudzały w niej strach.
Wyłączyła nadal wyjący budzik i wyszła z łóżka, gdy do jej okna zapukała mała sówka.
- Hermes? - spytała cicho dziewczyna, wpuszczając ptaka do środka, który wleciał i usiadł obok Spota w klatce.
Hermiona wzięła list od Ginny i zaczęła czytać:
Kochana Hermiono,
zaczął się tydzień oddzielający nas od wyjazdu do Hogwartu, więc co ty na to, aby spędzić go z nami? W Norze oczywiście. Harry codziennie rano teleportuje się do Ministerstwa, a Ron trenuje całymi dniami z Billem i George'm.
Możemy się wybrać nad to jezioro, o którym ci opowiadałam niedawno. Niedaleko Londynu. Mam nadzieję, że przybędziesz. Nie odpisuj tylko od razu się pakuj. Czekamy na ciebie!
Kocham,
Ginny
Brunetka uśmiechnęła się, zginając list na pół. Odłożyła go na biurko i podeszła do szafy ubierając krótkie spodenki i białą koszulkę na ramiączkach. Włosy związała w wysoki kucyk, a na twarzy wykonała delikatny makijaż. Za dekolt założyła okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęła z kieszeni swoją różdżkę. Przywołała do siebie swój kufer, do którego od razu zaczęły wlatywać jej ubrania, buty, książki, pergaminy i wszystkie potrzebne jej rzeczy do szkoły, po czym zeszła na dół, lewitując za sobą spakowany bagaż. Wróciła po klatkę z sowami, którą położyła obok kufra w przedpokoju i weszła do kuchni, gdzie kręciła się już jej mama.
- Cześć kochanie. Wybierasz się gdzieś? - spytała, kładąc przed nią tosty z jajkiem.
- Tak, mamo. Spędzę ten tydzień w Norze, u Weasley'ów - poinformowała ją Hermiona, zabierając się za jedzenie.
- Rozumiem. Czyli dzisiaj się już żegnamy?
- Dokładnie.
- Okej - Hermiona widziała, że jej mama się czymś denerwuje.
- Stało się coś? - spytała.
- Nie, nic nic. Wszystko gra - starała się uśmiechnąć, jednak nie bardzo jej to wyszło. - Muszę jechać do pracy. Kocham cię mimo wszystko, pamiętaj - przytuliła córkę od tyłu i już jej nie było.
- Mimo wszystko? - powtórzyła Hermiona w przestrzeń. Wzruszyła po dłuższej chwili ramionami i skończyła śniadanie.
Teleportowała się przed bramą Nory. Było jej ciężko; niosła klatkę z dwoma sowami i nie taki lekki kufer. Gdy tylko zbliżyła się do wejścia wyszła Ginny, cała zła. Hermiona uśmiechnęła się do niej i wyciągnęła rękę, żeby jej pomachać, ale ruda najwidoczniej jej nie zauważyła. Brunetka stanęła jak wryta, gdy za Ginny wyszedł i Harry, czerwony ze złości.
- To już nie pierwszy raz, gdy tak wychodzisz! Ile jeszcze?! W Hogwarcie też będziesz się teleportował do Ministerstwa?! Ciągle cię nie ma! - krzyczała Ginny.
- Załatwiam ważne sprawy na wydziale Międzynarodowych Stosunków! To jest bardzo wa...
- Zachowujesz się jak dawny Percy! Najważniejsza jest praca! - para zdawała się ciągle nie zauważać stojącej Hermiony, na której twarzy malował się teraz szok.
- Nie wiem Harry, czy tak dłużej pociągnę... Nie daję sobie rady. Chyba lepiej będzie jak... - mówiła zrezygnowanym tonem, ale przerwał jej Harry:
- STOP! Zabraniam ci tak mówić! Obiecuję, że znajdę dla ciebie więcej czasu! Obiecuję! - powiedział Harry, przyciągając do siebie roztrzęsioną Ginny. Dopiero, gdy ich usta złączyły się w pocałunku, Hermiona odchrząknęła znacząco. Para oderwała się od siebie i spojrzała na ich przyjaciółkę.
- Słyszałaś wszystko? - spytała zarumieniona Ginny, widząc szok na twarzy szatynki.
- Taaak - potwierdziła Hermiona, unosząc sugestywnie brew.
- Od jutra, Ginny! Dzisiaj już nie mogę tego odwołać. Trzymaj się, Hermiona - zawołał, uprzednio całując swoją dziewczynę i przyjaciółkę w policzek i udając się za bramę, skąd się teleportował.
- Przykro mi, że to słyszałaś... i widziałaś - powiedziała cicho Gin, lekko się rumieniąc i przytulając Hermionę.
- Nie szkodzi, skarbie! - brunetka objęła mocno rudą.
- Może się rozpakujesz? - spytała po chwili młodsza gryfonka, chwytając klatkę z sowami.
- Prowadź - zaśmiała się perliście brunetka, biorąc swój ciężki kufer i idąc za przyjaciółką do Nory.
Weszły do budynku, a do ich nozdrzy od razu dostał się zapach pieczonego mięsa.
- Dzień dobry, pani Weasley! - uśmiechnęła się Hermiona do starszej kobiety przy kuchence.
- Witaj, kochanie! - mama Ginny od razu się przy niej znalazła. - Ty dziecko schudłaś!
Po krótkiej rozmowie, gryfonki udały się do pokoju Ginevry na trzecim piętrze, gdzie się zamknęły i rozmawiały do obiadu.
Gdy zeszły, za stołem siedziała już cała rodzina, oprócz Freda, Charliego i Percy'ego. Percy wyjechał na podróż poślubną ze swoją żoną Penelopą na Majorkę, a Charlie musiał zostać w Rumuni.
- Dzień dobry wszystkim! - zawołała Hermiona, przekrzykując ich rozmowy. Wszyscy odwrócili się w jej stronę, a po chwili była wyściskiwana przez domowników. Ron, który był na samym końcu, chciał ją pocałować, jednak dziewczyna się odsunęła, cmoknęła go w policzek i szybko usiadła między Ginny, a George'm. Zdziwiony Ronald stał i patrzył dziwnym wzrokiem na swoją byłą dziewczynę. Rozstali się wprawdzie po wojnie, ale rudzielec wciąż miał nadzieję, że Hermiona nie wie, co robi, zrehabilituje się i do niego wróci. Jednak szatynka nie czuła już do niego tego, co kiedyś. Traktowała go jak Harry'ego - jak brata.
- Siadaj, Ron! Obiad ci stygnie - upomniała go pani Weasley.
- Jak tam ci idzie w sklepie? - spytała Hermiona George'a.
- Wspaniale! Jeszcze nigdy nie było takich obrotów! Pewien przedsiębiorca... - zaczął opowiadać przejęty George.
Cały obiad minął im w dobrej atmosferze, a co chwilę dało się słyszeć głośny śmiech któregoś z obecnych.
- Co ty na to, aby jutro wybrać się nad jezioro? - spytała Ginny, kiedy leżały z Hermioną już w łóżku. Blask księżyca oświetlał ich twarze.
- Bardzo chętnie! Daleko to?
- Nie, z jakieś 20 minut jazdy rowerem.
- Łał. Wiesz co to rower? - spytała zdumiona szatynka.
- No jasne! - odparła Ginny głosem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - To, że żyję w magicznej rodzinie nie znaczy, że nie znam wynalazków mugoli.
- Okeej - zaśmiała się Hermiona. - Macie rowery?
- Mamy chyba z 4. Wybierzesz sobie. Wszystkie są do naszej dyspozycji.
Zrobiło się cicho. Każda z dziewczyn myślała o czymś innym.
- Ginny? - spytała po chwili szatynka.
- Mhm?
- Mogę o coś spytać?
- Zawsze - odpowiedziała Ginny spokojnym głosem.
- Zamierzasz pogodzić się z Harry'm? Czy dalej chcesz z nim zerwać?
- Na razie się wstrzymam. Zobaczę, czy zrobi tak, jak obiecał. Ale mam wrażenie, że nasze uczucie... i relacja gaśnie - wyjaśniła rudowłosa.
- Rozumiem - Hermiona była zamyślona. - Ale dobrze robisz. Daj mu szansę; to dobry chłopak.
- Mówisz jak moja mama - zaśmiała się Ginny.
- Ojj, to chyba przestanę. Nie chcę prześladować twoich dzieci, że schudły - zachichotała Hermiona. Ruda parsknęła śmiechem i po chwili obie głośno rechotały. Dopiero, gdy z korytarza dobiegł ich donośny głos pani Weasley: "SPAĆ", powiedziały sobie dobranoc i od razu usnęły.
Następny dzień miał być dla nich szczególny.
- Hermiona wstawaj - usłyszała cichy szept przy swoim uchu. Jednak gryfonka mruknęła coś niezrozumiałego i spała dalej. - Hermiona! Hermiona? Okej. Tak chcesz się bawić? W porządku - powiedziała Gin i wstała z łóżka brunetki. Stanęła na drugim końcu pokoju i rozpędziła się, rzucając na przyjaciółkę.
- Ałł! - krzyknęła Hermiona z wyrzutem, zrzucając rudą z pleców.
- Ubieraj się! Jedziemy zaraz.
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Nad jezioro.
- Która godzina?
- 7.30 - odparła Ginny, zerkając na zegarek na jej ręce.
- Czemu tak wcześnie?
- Później będzie upał i nie będzie ci się chciało jechać, no i nie będzie miejsca. Zbieraj się, jedziemy! - zawołała, ściągając z niej kołdrę.
Ginny była już gotowa. Miała na sobie krótkie spodenki, granatową koszulkę na szelkach, sandały, a włosy upięte w wysokiego kucyka.
Hermiona wygrzebała się z łóżka, mrucząc po drodze przekleństwa i obelgi wobec Ginny.
Wyciągnęła z szafy ładny biały kombinezon i zrobiła niechlujnego koka na glowie.
Spakowały szybko torby, biorąc ręczniki, olejki itp. Stroje miały już na sobie.
Zeszły po cichu na dół, chcąc uniknąć śniadania, ale w kuchni była już pani Weasley, która robiła im kanapki.
- Kurde - mruknęła Ginny.
- Przyszykowałam wam kanapki na drogę i nad wodę. Nasmarujcie się koniecznie filtrem! I ubierzcie coś na głowę! W taki upał można łatwo udaru dostać, a dzisiaj ma być wyjątkowo gorąco - mówiła, wręczając im gotowe śniadanie.
- Tak zrobimy, dziękujemy - Hermiona uśmiechnęła się ciepło do pani Weasley, która po chwili wyszła z kuchni i poszła na górę.
Zapakowały posiłek do toreb i wyszły na podwórko. Robiło się coraz cieplej, ale czuć jeszcze było lekki chłód ziemi.
Z garażu wybrały sobie ładne, białe rowery damskie z bagażnikiem i koszykiem, gdzie włożyły swoje torby i pojechały.
Rzeczywiście, droga była krótka i przyjemna. Większość drogi przyjechały łąkami i lasem. Po niespełna 15 minutach dojechały na miejsce.
Znalazły się nad pięknym, dużym jeziorem. Otaczała go mała plaża, gdzie już można było zobaczyć trochę ludzi. Na środku jeziora była mała wysepka, mogąca pomieścić 3 samochody i namiot.
- Ci ludzie to mugole? - spytała Hermiona opierając swój rower o drzewo przy plaży. Idealne miejsce: plaża, piasek w słońcu, a obok drzewo, trochę krzaków i cień.
- Nie, mugole tu nie trafią. Raczej tego miejsca w ogóle nie zobaczą. Tak mi się wydaje - opowiadała Ginny, siadając na wcześniej rozłożonym ręczniku.
Ściągnęła ubrania, zostając jedynie w przepięknym, białym stroju kąpielowym i smarując się kremem.
- To nawet lepiej. Większa swoboda - zauważyła Hermiona, naśladując przyjaciółkę. Jej bikini było koloru czarnego.
- Dokładnie.
Na plaży było już sporo ludzi. Dużo płci przeciwnej oglądało się za opalającymi, młodymi dziewczynami, które w ogóle nie zwracały na nich uwagi.
Po około dwóch godzinach nad jeziorem, miejsca już nie było.
Dziewczyny smażyły się w słońcu, rozmawiały i chichotały co chwilę.
Ginny usiadła chcąc iść do wody. Hermiona dalej leżała z zamkniętymi oczami, gdy usłyszała głośne:
- O kur..
- Nie przeklinaj, Ginny.
- Sama zobacz - powiedziała rudowłosa.
Hermiona natychmiast usiadła, chcąc zobaczyć, co tak przykuło uwagę rudej. To, co zobaczyła odebrało jej mowę.
- O ja pier.. - powiedziała tylko brunetka, na co Ginny pokiwała głową, wpatrując się w...
Hej hej hej! Tak jak mówiłam, mam ogrooomną wenę, ale niestety nie ma komentarzy!
Pragnę powitać nowych obserwatorów! Nawet nie wiecie, ile mi to radości sprawiło, gdy zobaczyłam ilość :) Może nie jest jeszcze tego tak dużo, ale lepsze to niż: 0.
Chociaż powiem Wam, że przeszczęśliwa będę jak ujrzę kilka komentarzy! Naprawdę - tylko to mnie smuci: brak komentarzy, a dużo wyświetleń :(
Jutro lub pojutrze powinnam wrzucić nowy rozdział ;) Ostatnie dwa dni ferii :(
Papap;*